„Psi
detektyw na tropie”
Lubię foksteriery. I książki Agaty Christie. Pewnie
dlatego, że moim pierwszym w życiu psem był biało-czarny foksterier o
wdzięcznym imieniu Pingwin, a pierwszym przeczytanym kryminałem „Tajemnica
wirującego stolika”. Trudno byłoby więc o lepszą dla mnie gratkę niż powieść
Agaty Christie z foksterierem w roli głównej …
Bob,
żywy jak srebro terier (no dobra … po prostu terier, wiemy tyle, że
szorstkowłosy, foksteriera sobie dośpiewałam), był ukochanym psem bardzo już wiekowej
i niezwykle bogatej angielskiej damy, panny Emilii Arundell. Uwielbiał spacery
ze swoją panią, wspólne wyprawy do rozmaitych sklepów, drobne awantury z innymi
psami, zabieranie kapci kucharce i
jeszcze wiele innych rzeczy, ale nade wszystko jedną, samodzielnie wymyśloną
zabawę.
„Pies stał na szczycie
schodów, trzymając w ręku piłkę i delikatnie machając ogonem.
- Dalej, piesku – zachęcał
Karol.Bob przysiadł na tylnych łapach i powoli posuwał piłkę nosem ku krawędzi schodów. Gdy wreszcie popchnął ją, podskoczył w wielkim podnieceniu. Piłka zaczęła wolno staczać się na dół. Karol złapał ją i rzucił psu. Bob zgrabnie schwycił piłkę zębami. Zabawa się powtórzyła.
- To jego stała rozrywka - rzekł Karol.
Emilia Arundell uśmiechnęła się.
- Potrafi tak godzinami – przyznała.
Udała się do salonu, a Karol poszedł w jej ślady. Bob zaszczekał rozczarowany.”
Dziwne? Tylko trochę. Każdy właściciel czworonoga wie doskonale, że nie takie
dziwactwa psy potrafią wymyślać. O upodobaniach Boba wiedzieli niestety wszyscy
krewni panny Arundell, którzy – co tu dużo kryć – żyli nadzieją na rychły
spadek po „ukochanej cioteczce”. Wszyscy oni, czyli bratanek Karol, jego
siostra Teresa oraz siostrzenica Bella wraz ze swym greckim mężem doktorem
Taniosem, przyjechali do niej z wizytą wielkanocną wizytą. I, jak nietrudno się
domyślić, niedługo potem seniorce rodu przydarzył się „nieszczęśliwy wypadek”.
Spadła ze schodów i to głową w dół, co zważywszy na jej wiek i nie najlepszą
już sprawność, powinno się było skończyć tragicznie. Ale nie zakończyło.
Starsza pani potłukła się nieco i przestraszyła, ale nic poza tym. Winą za całe
zdarzenie obarczono Boba, który rzekomo zostawił piłkę u szczytu schodów, a o
tę potknąć się przecież nietrudno. Rzecz w tym, że Boba nie było tej nocy w
domu.
„(…) Bob
wypuszczony wczorajszego wieczora bezwstydnie i z premedytacją udał się na
poszukiwanie przygód. Takie uchybienia cnocie zdarzały mu się od czasu do czasu
– za to późniejszym przeprosinom nie można było nigdy nic zarzucić”.
Panna
Emilia rychło przypomina sobie również i to, że po wieczornej zabawie schowała
przecież piłkę do szuflady. I w tym momencie bohaterka zaczyna się obawiać o
swoje życie, atmosfera zagęszczać, a czytelnik czekać, kiedy morderca zaatakuje
znowu. Agata Christie potrafi jednak bawić się oczekiwaniami czytelnika wcale
nie gorzej niż Bob swoją piłeczką … Niedługo potem panna Arundell umiera
śmiercią naturalną - we własnym łóżku, na trapiące ją od lat dolegliwości
gastryczne. Czy aby na pewno ? Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż godnie
z postanowieniami zmienionego kilka dni wcześniej testamentu cały majątek
dostaje się w ręce panny Lawson, niezbyt rozgarniętej i przez wszystkich –
łącznie z Bobem – lekceważonej, damy do towarzystwa. Kochana rodzinka musi więc
obejść się smakiem. Ale jednocześnie, jako nic nie zyskująca w chwili śmierci
starszej pani, znajduje się poza strefą podejrzeń. Czy aby na pewno ? Słynny
detektyw Herkules Poirot ma co do tego pewne wątpliwości. I całe szczęście ! Bo to właśnie dzięki niemu żaden zły postępek
nigdy nie pozostaje bezkarny, a czytelnik nigdy się nudzi. Szybko okazuje się,
że Bob nie miał absolutnie nic wspólnego
z wypadkiem swojej pani i wcale nie jego piłeczka była przyczyna wypadku, ale
przeciągnięta w poprzek schodów nitka. A to musiał zrobić któryś z domowników.
A skoro spróbował raz i się nie udało, to… To ja nie mogę zdradzić już niczego
więcej. Trzeba przeczytać.
Agatha
Christie napisała w sumie 26 powieści z Herkulesem Poirot w roli głównej, z
których większość jest naprawdę wyśmienita, ale "Niemy świadek” dla
każdego psiarza pozostanie pozycją wyjątkową właśnie ze względu na Boba, który
okazuje się nie tylko psotnikiem, ale także znakomitym – przynajmniej w swoim
mniemaniu – psem stróżującym, nie pozbawionym jednak takich cech jak uprzejmość,
gościnność
„Terier nadal ujadał (...) Nagle dźwięk
przybrał na sile. Dało się słyszeć, jak pies pędem przecina hol, szczekając
coraz głośniej.
- Kto przyszedł? Rozerwę go
na kawałki – tak najwyraźniej brzmiał refren jego piosenki.
Pies pojawił się na progu,
intensywnie węsząc. (…) odkrywszy intruzów, Bob całkowicie
zmienił swoje zachowanie. Pokręcił się koło nas i przedstawił w sympatyczny
sposób.
- Miło mi was poznać –
zauważył, węsząc wokół naszych kostek. – Wybaczcie ten jazgot, ale muszę robić,
co do mnie należy. Pilnować, kogo wpuszczamy do środka, rozumiecie. Tylko że to
takie nudne życie, więc naprawdę cieszę się na widok gości.”
oraz (uwaga !!!) talent detektywistyczny.
„Bob
zaczął badać nogawki spodni Poirota. Wywnioskowawszy z nich, ile się dało,
pozwolił sobie na jedno dłuższe wciągnięcie w nozdrza zapachu (hmm, nie
najgorzej, ale to nie jest prawdziwy miłośnik psów) i powrócił do mnie
(...)."
To, o
czym Bob wiedział natychmiast, umknęło jakoś uwadze panny Lawson,
spadkobierczyni fortuny Emilii Arundell. Musiało umknąć, skoro zdecydowała się
podarować Boba właśnie Poirotowi. A może po prostu znała się na ludzkich
talentach lepiej niż Bob. Bo jak to możliwe, żeby człowiek, pozornie nie mający
o psach zielonego pojęcia, zdołał rozwikłać zagadkę, która od lat spędza sen z
powiek znakomitym kynologom.
„- Nie mam pojęcia, dlaczego psy zawsze
atakują listonoszy, słowo daję – kontynuowała nasza przewodniczka.
- To kwestia rozumowania –
rzekł Poirot. - Pies jest inteligentny, wyciąga wnioski według własnego punktu
widzenia. Są ludzie, którzy mogą wchodzić do domu i są tacy, którym jest to
zabronione – pies uczy się tego bardzo szybko. Eh bien, kto najuporczywiej ze
wszystkich usiłuje dostać się do środka, kołacząc do drzwi dwa lub trzy razy
dziennie – i kto nigdy, w żadnym wypadku nie zostaje wpuszczony? Listonosz. A zatem,
najwyraźniej, jest to niepożądany gość. Zawsze odprawiają go z kwitkiem, a on
uparcie wraca i próbuje od nowa. Wobec tego obowiązek psa przedstawia się jasno
– pomagać w posyłaniu owego nieproszonego człowieka do wszystkich diabłów i
ugryźć, jeśli się da. Postępowanie jak najbardziej Racjonalne. Uśmiechnął się promiennie do
Boba.”
Koniec
końców Bob nie został jednak towarzyszem Poirota, lecz trafił pod opiekę
narratora „Niemego świadka”, czyli kapitana Hastingsa. I, jak możemy się
domyślać, pojechał z nim do rodzinnej posiadłości Hastingsa w Argentynie.
Pewnie było mu tam dobrze, wcale nie zaprzestał swojej ukochanej zabawy z
piłeczką, może wymyślił nawet kilka nowych zabaw, ale czytelnikowi jego dalsze
losy są już nieznane. A szkoda ! Gdyby pozostał z Poirotem, to byłby pewnie
bohaterem jeszcze kilkunastu powieści o przygodach małego detektywa…
Cytaty – A. Christie, Niemy
świadek, tłum. B. Hrycak, A. Rojkowska, Wydaw. Dolnośląskie, Wrocław 2001.