niedziela, 26 kwietnia 2015


„Psi detektyw na tropie”

 
       Lubię foksteriery. I książki Agaty Christie. Pewnie dlatego, że moim pierwszym w życiu psem był biało-czarny foksterier o wdzięcznym imieniu Pingwin, a pierwszym przeczytanym kryminałem „Tajemnica wirującego stolika”. Trudno byłoby więc o lepszą dla mnie gratkę niż powieść Agaty Christie z foksterierem w roli głównej …
       Bob, żywy jak srebro terier (no dobra … po prostu terier, wiemy tyle, że szorstkowłosy, foksteriera sobie dośpiewałam), był ukochanym psem bardzo już wiekowej i niezwykle bogatej angielskiej damy, panny Emilii Arundell. Uwielbiał spacery ze swoją panią, wspólne wyprawy do rozmaitych sklepów, drobne awantury z innymi psami, zabieranie kapci kucharce  i jeszcze wiele innych rzeczy, ale nade wszystko jedną, samodzielnie wymyśloną zabawę.

       „Pies stał na szczycie schodów, trzymając w ręku piłkę i delikatnie machając ogonem.
  - Dalej, piesku – zachęcał Karol.
       Bob przysiadł na tylnych łapach i powoli posuwał piłkę nosem ku krawędzi schodów. Gdy wreszcie popchnął ją, podskoczył w wielkim podnieceniu. Piłka zaczęła wolno staczać się na dół. Karol złapał ją i rzucił psu. Bob zgrabnie schwycił piłkę zębami. Zabawa się powtórzyła.
    - To jego stała rozrywka - rzekł Karol.
Emilia Arundell uśmiechnęła się.
  - Potrafi tak godzinami – przyznała.
        Udała się do salonu, a Karol poszedł w jej ślady. Bob zaszczekał rozczarowany.”

       Dziwne? Tylko trochę. Każdy właściciel czworonoga wie doskonale, że nie takie dziwactwa psy potrafią wymyślać. O upodobaniach Boba wiedzieli niestety wszyscy krewni panny Arundell, którzy – co tu dużo kryć – żyli nadzieją na rychły spadek po „ukochanej cioteczce”. Wszyscy oni, czyli bratanek Karol, jego siostra Teresa oraz siostrzenica Bella wraz ze swym greckim mężem doktorem Taniosem, przyjechali do niej z wizytą wielkanocną wizytą. I, jak nietrudno się domyślić, niedługo potem seniorce rodu przydarzył się „nieszczęśliwy wypadek”. Spadła ze schodów i to głową w dół, co zważywszy na jej wiek i nie najlepszą już sprawność, powinno się było skończyć tragicznie. Ale nie zakończyło. Starsza pani potłukła się nieco i przestraszyła, ale nic poza tym. Winą za całe zdarzenie obarczono Boba, który rzekomo zostawił piłkę u szczytu schodów, a o tę potknąć się przecież nietrudno. Rzecz w tym, że Boba nie było tej nocy w domu.

       „(…) Bob wypuszczony wczorajszego wieczora bezwstydnie i z premedytacją udał się na poszukiwanie przygód. Takie uchybienia cnocie zdarzały mu się od czasu do czasu – za to późniejszym przeprosinom nie można było nigdy nic zarzucić”.

       Panna Emilia rychło przypomina sobie również i to, że po wieczornej zabawie schowała przecież piłkę do szuflady. I w tym momencie bohaterka zaczyna się obawiać o swoje życie, atmosfera zagęszczać, a czytelnik czekać, kiedy morderca zaatakuje znowu. Agata Christie potrafi jednak bawić się oczekiwaniami czytelnika wcale nie gorzej niż Bob swoją piłeczką … Niedługo potem panna Arundell umiera śmiercią naturalną - we własnym łóżku, na trapiące ją od lat dolegliwości gastryczne. Czy aby na pewno ? Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż godnie z postanowieniami zmienionego kilka dni wcześniej testamentu cały majątek dostaje się w ręce panny Lawson, niezbyt rozgarniętej i przez wszystkich – łącznie z Bobem – lekceważonej, damy do towarzystwa. Kochana rodzinka musi więc obejść się smakiem. Ale jednocześnie, jako nic nie zyskująca w chwili śmierci starszej pani, znajduje się poza strefą podejrzeń. Czy aby na pewno ? Słynny detektyw Herkules Poirot ma co do tego pewne wątpliwości. I całe szczęście !  Bo to właśnie dzięki niemu żaden zły postępek nigdy nie pozostaje bezkarny, a czytelnik nigdy się nudzi. Szybko okazuje się, że Bob nie miał  absolutnie nic wspólnego z wypadkiem swojej pani i wcale nie jego piłeczka była przyczyna wypadku, ale przeciągnięta w poprzek schodów nitka. A to musiał zrobić któryś z domowników. A skoro spróbował raz i się nie udało, to… To ja nie mogę zdradzić już niczego więcej. Trzeba przeczytać.

       Agatha Christie napisała w sumie 26 powieści z Herkulesem Poirot w roli głównej, z których większość jest naprawdę wyśmienita, ale "Niemy świadek” dla każdego psiarza pozostanie pozycją wyjątkową właśnie ze względu na Boba, który okazuje się nie tylko psotnikiem, ale także znakomitym – przynajmniej w swoim mniemaniu – psem stróżującym, nie pozbawionym jednak takich cech jak uprzejmość, gościnność

       „Terier nadal ujadał (...) Nagle dźwięk przybrał na sile. Dało się słyszeć, jak pies pędem przecina hol, szczekając coraz głośniej.
    - Kto przyszedł? Rozerwę go na kawałki – tak najwyraźniej brzmiał refren jego piosenki.
     Pies pojawił się na progu, intensywnie węsząc. (…) odkrywszy intruzów, Bob całkowicie zmienił swoje zachowanie. Pokręcił się koło nas i przedstawił w sympatyczny sposób.
    - Miło mi was poznać – zauważył, węsząc wokół naszych kostek. – Wybaczcie ten jazgot, ale muszę robić, co do mnie należy. Pilnować, kogo wpuszczamy do środka, rozumiecie. Tylko że to takie nudne życie, więc naprawdę cieszę się na widok gości.”    

oraz (uwaga !!!) talent detektywistyczny.

       „Bob zaczął badać nogawki spodni Poirota. Wywnioskowawszy z nich, ile się dało, pozwolił sobie na jedno dłuższe wciągnięcie w nozdrza zapachu (hmm, nie najgorzej, ale to nie jest prawdziwy miłośnik psów) i powrócił do mnie (...)."

       To, o czym Bob wiedział natychmiast, umknęło jakoś uwadze panny Lawson, spadkobierczyni fortuny Emilii Arundell. Musiało umknąć, skoro zdecydowała się podarować Boba właśnie Poirotowi. A może po prostu znała się na ludzkich talentach lepiej niż Bob. Bo jak to możliwe, żeby człowiek, pozornie nie mający o psach zielonego pojęcia, zdołał rozwikłać zagadkę, która od lat spędza sen z powiek znakomitym kynologom.

       „- Nie mam pojęcia, dlaczego psy zawsze atakują listonoszy, słowo daję – kontynuowała nasza przewodniczka.
     - To kwestia rozumowania – rzekł Poirot. - Pies jest inteligentny, wyciąga wnioski według własnego punktu widzenia. Są ludzie, którzy mogą wchodzić do domu i są tacy, którym jest to zabronione – pies uczy się tego bardzo szybko. Eh bien, kto najuporczywiej ze wszystkich usiłuje dostać się do środka, kołacząc do drzwi dwa lub trzy razy dziennie – i kto nigdy, w żadnym wypadku nie zostaje wpuszczony? Listonosz.  A zatem, najwyraźniej, jest to niepożądany gość. Zawsze odprawiają go z kwitkiem, a on uparcie wraca i próbuje od nowa. Wobec tego obowiązek psa przedstawia się jasno – pomagać w posyłaniu owego nieproszonego człowieka do wszystkich diabłów i ugryźć, jeśli się da. Postępowanie jak najbardziej Racjonalne. Uśmiechnął się promiennie do Boba.”

       Koniec końców Bob nie został jednak towarzyszem Poirota, lecz trafił pod opiekę narratora „Niemego świadka”, czyli kapitana Hastingsa. I, jak możemy się domyślać, pojechał z nim do rodzinnej posiadłości Hastingsa w Argentynie. Pewnie było mu tam dobrze, wcale nie zaprzestał swojej ukochanej zabawy z piłeczką, może wymyślił nawet kilka nowych zabaw, ale czytelnikowi jego dalsze losy są już nieznane. A szkoda ! Gdyby pozostał z Poirotem, to byłby pewnie bohaterem jeszcze kilkunastu powieści o przygodach małego detektywa…

Cytaty – A. Christie, Niemy świadek, tłum. B. Hrycak, A. Rojkowska, Wydaw. Dolnośląskie, Wrocław 2001.

„Psi detektyw na tropie”           Lubię foksteriery. I książki Agaty Christie. Pewnie dlatego, że moim pierwszym w życiu psem był b...